środa, 13 stycznia 2010

zgubne skutki zakupomanii :(

Dzisiejszy post dedykuję bliskiej mi osobie, która obchodzi dziś urodziny.
Dopiero dziś mam chwilę czasu usiąść do posta, który równie dobrze mogłabym zatytułować:

<<Jeśli nie chcesz mojej zguby, nie daj mi iść na zakupy, luby>>

Zguba z tego wyszła nieproporcjonalnie większa od zysków...czyli bitter-sweet Saturday

A było to tak:
Nic tego nie zapowiadało, wracałam sobie w wyśmienitym humorze ze spotkania z przyjaciółkami, miałam jeszcze sporo do autobusu, a na przeciwko przystanku Centrum Handlowe-narzędzie szatana i trwających promocji. Weszłam właściwie tylko do jednego sklepu, było to C&A. Wypatrzyłam jedną bluzkę, poszłam do przymierzalni. Chwilę wcześnie pisałam smsa, więc czekając na odpowiedz nie schowałam komórki, tylko położyłam na półkę...Przymierzyłam, zdecydowałam kupić, zebrałam swoje rzeczy i wyszłam do kasy... oj, gdybym mogła cofnąć czas...Pamięć jest zawodna i czasem wyświetla nam rekonstrukcje zarejestrowanych obrazów z różnym skutkiem. Kojarzy mi sie że jak zawsze rzuciłam okiem przy wyjściu i sprawdziłam jak zawsze czy zabrałam wszystkie swoje rzeczy..wychodzi ze tym razem nie...Najpewniej telefon został właśnie.. bo nie kojarzę sytuacji kiedy ktoś mógłby mi go wyciągnąć.. wyszłam śpiesząc się już lekko na przystanek..po czym okazało się że nie ma telefonu ani w czeluściach torby, ani w żadnej kieszeni.Pognałam szybko do C&A z płonna nadzieją że mój skarb będzie leżał.Ruchu tego dnia nie było prawie wcale, spytałam w kasie..Niestety...Zdarzyło się to również paru moim koleżankom.. i oby nikomu innemu już.. cóż za nieuwagę, roztargnienie, euforię kupienia nowej rzeczy czasem słono się płaci...
Jeśli jednak rzeczywiście zostawiłam telefon w tej cholernej przymierzalni to myślę sobie, że trafiłam na jakiś wredny niestety egzemplarz babsztyla(w końcu był to dział damski). Baba babie to raczej zrobiła, bo widać było od razu że mój telefon należy do kobiety(smycz i zawieszka,dla mnie o znaczeniu sentymentalnym)
Pokusić się o wcale nie nowy model Nokii ze zjechanymi brzegami..
Mówi się: " znalezione nie kradzione", ale w takiej sytuacji, jeśli ja bym znalazła telefon, z pewnością zaniosłabym go do sprzedawcy, że ktoś się zgłosi..lub zadzwoniłam na jakiś widoczny rodzinny numer z książki telefonicznej..
Także jestem zmuszona postarać się odtworzyć numery kontaktowe (części już niestety z pewnością nie uda się odzyskać, jak i innych danych..Telefon ten miała dla mnie wyjątkowo sentymentalną wartość, gdyż został mi podarowany jako zapłata za tłumaczenia, za które firma nie mogła mi zapłacić, bo robiłam je w ramach praktyki studenckiej..Jedyne pocieszenie że nie ma tam menu w języku polskim..
Całe szczęście, że sklep nie leży na mojej codziennej trasie, nie będzie mi przypominał. a bluzka jest małym pocieszeniem i będzie mi się kojarzyć z tą stratą. Jest nauczką dla nieuważnej zakupanny...


Bluzka-przeklęty C&A, %

13 komentarzy:

  1. bardzo Ci współczuję;( jak próbowałaś dzwonić na swój numer to było wyłączone?
    może jak by ci się udało to mogłabyś pogadać z ochroną i przynajmniej upewnić się czy ktoś wychodził po tobie lub trzymał w ręku komórkę...? ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ładna bluzka! tylko szkoda, że nie pokazana w całości na zdj ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie historie się zdarzają, niestety. Współczuję starty telefonu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję że zechciało Wam się przeczytać i do tego jeszcze dodać komentarz:)
    liggie@:telefon był już wyłączony,ktoś wyjął i pewnie wyrzucił kartę.ochrony tam niewiele i nie na samym sklepie.Nie dojdziesz kto wszedł po Tobie..
    Peyton@nie wyszło ładne zdjęcie całości więc zostawiłam fragment,może kiedyś ją dostylizuję włożę zrobię zdjęcie i wstawię na bloga:)
    kumowa@dzięki za wyrazy współczucia, ano teraz wiem że się zdarzają i należy pilnować swoich rzeczy..

    OdpowiedzUsuń
  5. Bluzka bardzo ładna :) Niestety współczuje straty telefonu ... o mały włos ostatnio spotkałoby mnie to samo !! przymierzałam bluzę i wsadziłam do kieszeni tejże bluzy telefon, bluzę zdecydowałam się kupić, a o tym że telefon był podczas kasowania bluzy w środku dowiedziałam się dopiero w tramwaju, jak nie mogłam zlokalizować wibracji w torebce ... nie chce myśleć, co by było gdybym się nie zdecydowała na zakup. !

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, tacy już są ludzie. Kilka razy gubiłam biżuterię w przymierzalniach, głównie bransolety (mam głupi zwyczaj wieszania ich na kołeczku). Jak coś znajdę, zawsze oddaję, mnie nie oddano nigdy nic, jednak mojemu mężowi oddali kartę bankomatową, więc to raczej kiedyś do człowieka wraca ;) Tak, że głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
  7. justycha@niezła historia z Twoją komórką. Całe szczeście że z happy endem.
    klamoty@też wierzę ze dobro i zło wraca w innej postaci z innej strony ale wraca

    OdpowiedzUsuń
  8. bluzka fajna, ale szkoda telefonu...jeżeli Cię to pocieszy mi kiedyś w tramwaju koleś wyrwał telefon z ręki...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kaju@, piękne zdjęcia:)postaram się niedługo pokazać ta nieszczęsną bluzkę...
    mamavizualka@ojej! w tramwaju!!!myślałam że takie rzeczy już nie mają miejsca..

    OdpowiedzUsuń
  10. no coż... bluzka wygląda na bardzo ładną:)

    OdpowiedzUsuń
  11. wielkie dzięki za przesympatyczny komentarz!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama w ciągu ostatniego miesiąca u mnie w sklepie znalazłam dwa telefony i portfel grubo wypchany gotówką, ale odnalazłam wszystkich właścicieli, a raczej właścicielki. Jakie to kobiety są zapominalskie, gdy ogarnia je szał zakupów;)

    OdpowiedzUsuń