1 maja przyszło nam spędzić w podróży. Najpierw noc na lotnisku w Porto. Następnie parę godzin przekoczowanych na Standsted. Za mało, aby wpaść z wizyta do Królowej lub Księżnej i poplotkować o macierzyńskich doświadczeniach. Przekoczowanych, ale nie zmarnowanych, bo Brytania słońcem stała i słynnego trawnika swego szczodrze też udzielała!
Goda wstała o 4 rano w doskonałym jak widać humorze. Jak tylko poczuła, że lotnisko zaczęło budzić się do życia.
Bebe-pokój w Porto. Gdybym wiedziała od razu jaki jest- noc spędzilibyśmy tam w ciszy, spokoju i półmroku, z dala od lotniskowych hałasów. Do dyspozycji oprócz przewijała był fotelik do karmienia, mikrofalówka, podgrzewacz do butelek i wygodna kanapa.
Jest lot-jest spanie
trawnikowe & stokrotkowe love
słit focia w Mamą
I znowu spanie w towarzystwie ukochanego Misia
Pamiątkowa fotka na płycie lotniska.
Ale urocze uśmiechy:)
OdpowiedzUsuń