sobota, 27 kwietnia 2013

My Lisbon Story


Bom dia!
Witamy w stolicy Portugalii!
  ... w kraju gdzie znana marka lodowa ma zupełnie inną, przyjemnie spersonifikowaną nazwę ;)
   A na ulicach stoją takie oto budki z lodami-wdzięczne tło do zdjęć
           legginsy-%Vero Moda outlet, tee- no name, od mamy, kardigan- Inwear, sh, komin- Forever 21, buty- %CCC
                    Goda przetestowała kolejne łóżko i mogliśmy ruszać na zapoznanie miasta

 Na głównej reprezentacyjnej alei natknęliśmy się na pomnik słynnego rodaka;)
                                                 Przystanek przy butiku Gucci-nieplanowany
                 Goda była najszczęśliwsza kiedy mogła zaliczyć kolejną ławkę parkowo-miejską
                              Plac z imponującą i piękną w swej prostocie mozaiką.Black&white rulez.
                           Winda Św. Justyny (Jedna z czterech w Lisbonie). Jeszcze tu wrócimy!
                                    Pierwsza noc w stolicy. Wyspana i gotowa na dalsze eksploracje.
 Alfama-najstarsza dzielnica Lisbony i jedna z najurokliwszych.
Nas urzekła prowincjonalnym retro klimatem -zupełne przeciwieństwo gwarnej, ruchliwej i zatłoczonej Baixy czy Bairro Alto. Uliczki pną się na przemian mocno w dół i w górę-co mocno odczuliśmy jako rodzice małego dziecka tachający wózek. Dojeżdża tam słynna linia tramwajowa nr 28.
                                 Jedno z moich ulubionych zdjęć z tej podróży


                                                                    "nasi" tu byli....




                                                          Św. Antonii-patron Lisbony


Casa Dos Bicos
Budynek pochodzi z XVI wieku, jego fasada wyłożona jest kamiennymi piramidkami (ogólna liczba to 1125 sztuk). Jest jednym z nielicznych budynków, które przetrwały trzęsienie ziemi z 1755 roku. Należał do Afonso de Albuquerque, który był namiestnikiem króla portugalskiego w Indiach.
 Po drodze z Alfamy przypadkiem trafiliśmy na sklepik, przed którym  zebrał się spory tłumek.Weszłam do środka i oniemiałam-całe ściany ze zmagazynowanymi puszkami rybnymi-specjalności portugalskie różnych gatunków o przeróżnych smakach.Bez konserwantów z wyłącznie wyselekcjonowanych składników. Do tego wiekowa już pani, która siedziała w rogu i niczym świstak zawijała puszki w sreberka czyli w firmowe papierki.Niespiesznie,ale bardzo sprawnie i dokładnie-zapewne ten sam ruch powtarzany od lat.
Mogliby sprzedawać zapewne dużo więcej gdyby sklep był większy albo zrobiono by coś na kształt sprzedażowej linii produkcyjnej. Kasowania jak w supermarkecie. Ale po co? Tu wciąż ważny jest człowiek, dlatego wyboru dokonuje się przy ladzie, a nasz zakup jest starannie zapakowany i obwiązany sznureczkiem przez sprzedawcę i to bez względu na wartość sprawunków. Coś naprawdę wspaniałego!


 Park przy bazylice Estrella. Jeden z najpiękniejszych w jakich byłam. Ogólnodostępny, z dziki oswojonym ptactwem, olbrzymimi palmami i kaktusami, niezwykłym placem zabaw dla dzieci. 
Fajnie było przysiąść, zrelaksować się i poobserwować mieszkańców Lisbony oraz ich sobotnie rytuały i zabawy z dziećmi.




                    Bazylika Estrella-na przeciwko parku. Jak widać mocno wiało na tym wzgórzu.
                    Stąd rusza też wspomniana 28-mka. Tym razem w drugą stronę- w dół do dzielnic centralnych.

                         Tramwaje tej linii często są wynajmowane na różne okoliczności i eventy.
                      Może i było jeszcze trochę chłodno, ale za to mniej licznie turystyczne.

                                                 Widok na zamek św. Jerzego w Alfamie.
 A oto i nasza portugalska uczta wieczorna. Jakoś trzeba sobie radzić kiedy nie można wybrać się do jakiejś miłej zacisznej restauracji i przy dźwiękach fado rozkoszować się wieczorem, dobrą kolacją, kawą, winem..
 Ryba zamknięta w retro puszce. Bez porównania z jakąkolwiek do tej pory zjedzoną konserwą!
A to jeszcze nie koniec lisbońskiej relacji....

6 komentarzy:

  1. Szczerze zazdroszcze przygody z Portugalia, jeszcze tam nie bylam :-)Mega pozytywne zdjecia, a corcia jaka pocieszna:-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie takie klimaty lubię w podróżowaniu! Nie,że wypasiony kurort i gapienie się w morze. Przefajna relacja, piękne miejsce! Jechaliście/lecieliście na własną rękę, czy przez biuro podróży?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypasione kurorty i lezenie plackiem to nie dla nas. O Portugalii marzylismy od dawna, choc pewnie wyjazd bez dziecka wygladalby troche inaczej;) Lecielismy na wlasna reke. Biura podrozy licza sobie bajonskie sumy za urlop w Portugalii, a wyjazdy grupowe to tez nie dla nas, zwlaszcza z malym dzieckiem. Na wlasna reke czlowiek czuje sie wolny, niezalezny, moze sam sobie opracowac plan i tempo zwiedzania i poznawania nowych miejsc. Choc oczywiscie sa kraje gdzie wyjazd na wlasna reke kosztuje duuzo wiecej lub bylby malo bezpieczny. W razie czego, sluze poradami, linkami, namiarami;)

      Usuń
    2. My też zawsze wszędzie na własną rękę(i własnym autem). Nie wiem, co to biuro podróży:D Na razie planujemy Wschód Europy, ale w razie czego zgłoszę się do Ciebie :D

      Usuń
  3. Ale cudnie! Ja byłam w Portugalii tak dawno, że aż nieprawda i chyba trzeba to powtórzyć:)

    OdpowiedzUsuń