czwartek, 13 sierpnia 2009

Love hurts czyli nie ma róży bez ognia

To była miłość od pierwszego wejrzenia! Zachwyt nad pięknym połączeniem w doskonałą całość. I zdziwienie, że nikt przedtem nie zwrócił uwagi? Taka linia! Klasyczna czerń! Całe ze skóry! Dopracowana do perfekcji jakość wykonania i zupełny brak śladów użytkowania. Stały sobie w oczekiwaniu. Uratowałam je z tego smutnego przytułku rzeczy porzuconych. W euforii nad ceną i tym, że czasem to nawet fajnie mieć trochę większy rozmiar stopy niż przeciętny(bo już by pewnie dawno wzięło je i poniosło w siną dal). Zachwycałam się nimi w domowym zaciszu, przód, jakby się uparł taki motyli, i te plecione paski...Włożone nigdzie nie uciskały, takie wydawałoby się "pielgrzymkowe"... ech, a one, niewdzięczne, pokąsały mnie wczoraj niezwykle dotkliwie i boleśnie...Na debiut, z pewną taką nieśmiałością, wybrałam niezbyt długą trasę. Znając swoje stopy, powiedziałabym więcej niż wrażliwe na wszelkie naciski i niedogodności, niestety, wiem, że potrafią polec na froncie w najmniej spodziewanych okolicznościach:(Całe moje szczęście! To nie pierwszy raz kiedy moja miłość do pięknem linii, koloru, fasonu zostaje nieodwzajemniona, ale po nich się tego zupełnie nie spodziewałam.. Kto by przypuszczał?!? Róża dokazała niewidocznie kolce... Ogień! Żywy ogień! Szłam pokutniczo dźwigając to palące jarzmo. Możliwe, że gdyby to była obca okolica, uwolniłabym siebie od tego cierpienia, ale ze wstydu i zażenowania nie zrobiłam tego. Jakoś doczłapałam się do domu. Rany się zagoją, zabliźnią, choć trochę to potrwa już widzę. Pozostanie pytanie: co z nimi zrobić? Może to był powód ich porzucenia? I jak mam wymyślić dobrą metodę próby resocjalizacji. Recydywa nie jest możliwa, motyla noga! Jakieś wskazówki?

A oto mój oprawca i przedmiot bolączki:



8 komentarzy:

  1. do Małej Gosi:Wiem, że świetne tylko co zrobić z ich morderczymi skłonnościami..hm

    OdpowiedzUsuń
  2. Buty wygladaja ciut za ciasne..Hmm.. Ja tez mam podobnie wrazliwe stopy i b. czesto obnosze sie z podobnymi ranami, ale ostatnio cos znalazlam. I to w Deichmannie.. Nie wiem, czy to jest w asortymencie polskim, ale podaje Ci niemiecka nazwe: Lederdehner (ich firmowy). To spray, ktorym spryskujesz buty-miejsca obciskajaca, zakladasz skarpetke i natychmiast w nich pare-parenascie minut chodzisz. Naprawde pomaga, tzn rozciaga skore (i nawet plastik). Ewentualnie powtorz to kilka razy. Pozdrawiam. Joanna

    OdpowiedzUsuń
  3. wywalic albo sprzedac/dac komus
    wspolczuje obtarc :/
    mozesz sprobowac je troche porozbijac, np. mlotkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. do Joanny:Dzięki za radę! Spróbuje, bo nie chciałabym się jednak z nimi rozstać.Jest też jakiś sztyft chyba Scholla na otarcia ale nie wiem na ile skuteczny.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tymi sztyftami tez eksperymentowalam (nawet aptecznymi Compeed), a jakze.. Niestety powiem Ci, za raczej szkoda pieniedzy. Niby chwilowa ulga, bo smarujesz je na skore, ale na dluzsza mete nic to nie daje, bo buty nadal cisna. Zycze powodzenia z owym sprayem. Polecilam przyjaciolce i rowniez uratowalo to jej wymarzone, a "z kolcami" sandaly..:)) Joanna

    OdpowiedzUsuń
  7. podobno smarowanie spirytusem miejsc w bicie które obcierają pomaga przynajmniej to sposób mojej kumpeli. ja jeszcze nie miałam okazji tego wyprubować ;)

    OdpowiedzUsuń